Automatyzacja jest zjawiskiem znanym, ale wraz z jej rozwojem pojawiają się coraz to kolejne pytania o efekty jej wdrażania. Dziś postępy w robotyce, sztucznej inteligencji i uczeniu maszynowym zapoczątkowują nową erę automatyzacji procesów przemysłowych. Jednak czy wszystkie przedsiębiorstwa dostrzegają w tym korzyści i możliwość osiągnięcia przewagi konkurencyjnej? O opinię pytamy Pawła Szczerkowskiego, dyrektora zarządzającego w firmie Fitech.
Na rynku dostawców istnieją podmioty o różnym profilu. Fitech jest postrzegany jako integrator rozwiązań automatyzujących procesy dla przemysłu. Czy firma nadal będzie się rozwijać w tym kierunku?
Fitech chce pozostać integratorem i firmą, która działa na rynku automatyzacji procesów przemysłowych. W ciągu tego roku udało nam się pozyskać nowych klientów m in. z branży automotive. Chcemy kontynuować obrany kierunek rozwoju budowy maszyn i automatyzacji procesów przemysłowych. Naszą ambicją jest stanie się dostawcą całych linii przemysłowych, a nie tylko pojedynczych maszyn do tych linii. To są projekty, których wartość liczy się nie w setkach, ale milionach euro. Co za tym idzie, są to zwykle dla naszych klientów projekty strategiczne.
Bardzo się cieszę, że Fitech jest obecnie zapraszany do takich przetargów i jednocześnie liczę na to, że przyszły rok będzie rokiem przełomowym. Wtedy bowiem te linie będą powstawać. W związku z tym przygotowujemy się do tego zadania na różnych płaszczyznach – organizacyjnie i infrastrukturalnie. Przygotowujemy halę w Krakowie, gdzie będziemy takie linie montować. Poszerzamy zespół inżynierski o doświadczonych inżynierów konstruktorów i automatyków, a także specjalistów od oprogramowania, które jest istotną częścią linii przemysłowych.
To działanie jest zapewne wynikiem długofalowej strategii?
Jako grupa Fideltronik jesteśmy dziś świetnie spozycjonowani do tego, aby reagować na zmiany, które obserwujemy na rynku. Fitech ma kompetencje w zakresie budowy maszyn i systemów testowych, a Fideltronik jest firmą, która zajmuje się produkcją elektroniki. Patrząc chociażby z perspektywy zmian na rynku spowodowanych elektromobilnością, cała grupa jest dziś w bardzo dobrym miejscu. Jeśli chodzi o Fitech konsekwentnie działamy z myślą o staniu się dostawcą całych linii przemysłowych już od kilku lat. Pierwszą dużą linię wdrożyliśmy w tym roku z sukcesem u jednej z wiodących firm z branży elektronicznej.
Cały czas rozwijamy się w kierunku automatyzacji procesów i budowy linii przemysłowych z jednej strony. A z drugiej strony nasze rozwiązania opierają się coraz bardziej o software. Warto podkreślić, że – jeśli mówimy o przemyśle automotive – każdy krok takiego procesu jest zakończony dokładną kontrolą jakości. Mówiąc w uproszeniu, sprawdza się, czy to, co wykonuje dana maszyna, zostało wykonane prawidłowo. Kontrolę jakości zwykle przeprowadza się za pomocą systemów wizyjnych i zaawansowanego oprogramowania, które stwierdza czy wyprodukowany element spełnia założenia projektowe. Dodatkowo, nowoczesna automatyzacja to automatyka radząca sobie z niedoskonałościami – np. komponentów. W tym przypadku wizja również jest bardzo ważna. Fitech współpracuje w tym zakresie blisko z firmą Vissavi, należącą do grupy Fideltronik, której działalność koncentruje się na systemach wizyjnych.
Technologią, która obecnie znajduje szerokie zastosowanie, jest bez wątpienia sztuczna inteligencja. Jak jest postrzegana przez klientów?
Nasi klienci rozpatrują ją przez pryzmat funkcjonalności, tego co dzięki jej wykorzystaniu mogą uzyskać. Niekoniecznie chcą i muszą przy tym wiedzieć, na jakiej zasadzie działa dane rozwiązanie. Ważne, że rozwiązuje ich problemy. Moim zdaniem dziś wszystkie urządzenia powinny być inteligentne. Może to wynikać z zastosowania uczenia maszynowego czy deep learningu. Ten trend jest coraz bardziej widoczny z bardzo prostego powodu. Europa musi konkurować z potentatami azjatyckimi jeśli chodzi o produkcję. Na pewno nie uda się to w obszarze związanym z kosztami pracy. Pozostaje więc konkurowanie automatyzacją czy sposobem produkcji.
Bez wykorzystania sztucznej inteligencji stanie się to niemożliwe?
Bez użycia sztucznej inteligencji dochodzimy do takiego punktu, w którym dalsza automatyzacja nie ma sensu. Systemy klasycznej automatyki, oparte o algorytmy deterministyczne, są w stanie rozwiązywać określone problemy tylko do pewnego momentu. Jeśli produkcja jest dostatecznie długa, duża i powtarzalna, to klasyczna automatyka sprawdza się znakomicie.
Nadal istnieją również obszary, z którymi poradzi sobie tylko człowiek, ale są i takie, w których zbyt często zmieniają się wymagania, zmienia się produkt. Z takimi zmianami nie poradzi sobie standardowy komputer i maszyna. To jest pole do działania dla sztucznej inteligencji. Jeśli nie będziemy w stanie wdrażać takich rozwiązań, to Europa będzie przegrywać konkurencyjnie z Chinami, gdzie produkcja będzie tańsza. Dochodzi tutaj także czynnik związany z elastycznością produkcji, czyli jej planowaniem, dostosowywaniem jej do aktualnych potrzeb, zarządzanie łańcuchami dostaw, zasobami w fabrykach, a także scenariuszami – czyli co się stanie gdy klient zamówi, albo nie zamów dany produkt. Firmy, które potrafią robić to optymalnie, moim zdaniem będą wygrywać na rynku.
Czego dziś szukają klienci? Bliżej polskiemu przemysłowi do nowoczesnych rozwiązań z zachodu i pełnej automatyzacji czy jednak wciąż traktujemy automatyzację jak „plaster” na bieżące problemy?
Na to pytanie nie da się odpowiedzieć jednoznacznie. Na polski przemysł składają się różne podmioty. Są fabryki, które wyrosły i wzrastały na naszym rodzimym rynku. Są inwestycje, które w ciągu ostatnich paru lat powstały za sprawą wielkich koncernów. I wreszcie są też fabryki, które przekształcają się z firm rzemieślniczych. Myślę, że automatyka przebiła się już do ogólnej świadomości i jest postrzegana jako narzędzie do rozwoju biznesu. To było dość oczywiste w przypadku fabryk, które były lokowane w Polsce przez potentatów światowych. Inwestycje greenfieldowe spowodowały konieczność zakupu sprzętu i automatyzacji. Przez ten proces przechodzą obecnie duże zakłady i fabryki produkcyjne, które istnieją wiele lat.
Niemniej obserwuję, że coraz więcej inwestują w automatyzację także prywatne, mniejsze zakłady. Przykładem może być jeden z naszych ostatnich klientów. Ta rodzinna firma, działająca na rynku od 40 lat i specjalizująca się w określonym profilu produkcji, dwa lata temu zdecydowała się go zmienić. Reagując na nowe trendy rynkowe, zaczęła jednocześnie konkurować z firmami chińskimi czy japońskimi, mającymi silną pozycję na tym rynku. Inwestycja w automatyzację, przekraczająca w tym przypadku milion złotych, pozwoliła jej „przeskoczyć” do innej ligi. Automatyzacja była dla niej szansą na kilkukrotne zwiększenie możliwości produkcyjnych przy podobnych kosztach. Pozwoliła także wejść na nowy rynek na długo zanim ten ulegnie nasyceniu. Także można powiedzieć, że automatyzacja jest już dzisiaj wykorzystywana przez wszystkie typy biznesu w Polsce. Oczywiście możemy się zastanowić, czy dostatecznie często?
Lektura danych statystycznych pokazuje, że na przykład poziom robotyzacji polskiego przemysłu jest 2-3 krotnie mniejszy niż naszych południowych sąsiadów i 8 razy mniejszy niż w przemyśle niemieckim, nie mówiąc już o liderach typu Korea czy Japonia. Dla mnie to oznacza, że rynek na usługi i wyroby Fitech będzie dynamicznie rósł w kolejnych latach.